Forum www.evans.fora.pl Strona Główna
Autor Wiadomość
<    Cytaty   ~   Opisy zbliżeń Lily i Jamesa
Lily_Evans
PostWysłany: Śro 19:52, 19 Paź 2011 
Lily Evans


Dołączył: 02 Wrz 2009
Posty: 331
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Waliły Stacja


Nie przesadzajmy xD Chociaż fakt... Cały rozdział jest praktycznie o nim... Musiałam to nawet podzielić na onecie...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ann,
PostWysłany: Śro 19:54, 19 Paź 2011 
~*~*~*~


Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 620
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pszczyna


na onecie zawsze wszystko trzeba dzielić, więc to nic niezwykłego. xD chyba, że masz malutką czcionkę...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lily_Evans
PostWysłany: Śro 19:59, 19 Paź 2011 
Lily Evans


Dołączył: 02 Wrz 2009
Posty: 331
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Waliły Stacja


Obawiam się, że to bez znaczenia jaka jest czcionka... Zawsze wychodziło około kilkunastu stron =/

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ann,
PostWysłany: Śro 22:46, 19 Paź 2011 
~*~*~*~


Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 620
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pszczyna


obawiam się, że jednak. xD przynajmniej jest tak od kilku lat, a Ty przecież dawno na onecie nic nie publikowałaś. mogły pojawić się zmiany. chyba. Wink

hej, Lily, jak tam nowa notka? ;D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
katie
PostWysłany: Śro 22:51, 19 Paź 2011 
~*~*~*~


Dołączył: 11 Gru 2010
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: centrum ^^


Właśnie to jest bardzo trafne pytanie;)
CO z notką ? Bo my tu wszystkie usychamy z tęsknoty za twoim Jamesem i twoją Lily i Syriuszem bo jakżeby inaczej Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lily_Evans
PostWysłany: Czw 23:20, 20 Paź 2011 
Lily Evans


Dołączył: 02 Wrz 2009
Posty: 331
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Waliły Stacja


I oczywiście za całą resztą też tęsknicie Wink Niestety w tym tygodniu prowadziłam wykład i nie bardzo miałam jak się za to zabrać - przemawianie do znajomych na dany temat wymaga przygotowań... Zresztą nie odebrałam jeszcze opinii nauczyciela z podstawówki O.o właśnie sobie przypomniałam... OMG! Facet mnie zabije... Plany na przyszłość - jeszcze 4 lekcje w gimnazjum, które spróbuję upchnąć w przyszłym tygodniu, więc jeden dzień weekendu się pozastanawiam i napiszę konspekty, nadrobię zaległości z drugiego kierunku (to zawsze sobie obiecuję, ale różnie wychodzi) i jeśli powiedzmy nie zasnę na wieczór, to każdego dnia postaram się pisać i w zależności od efektywności mojej pracy powiem, kiedy można spodziewać się notki xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pomylunka
PostWysłany: Nie 18:06, 01 Lip 2012 
~*~*~*~


Dołączył: 01 Lip 2012
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska


EH.. ODNOWIE TEMAT BO STRASZNIE MI SIĘ PODOBA


Od tego zapachu Lily istotnie zasypiała mimowolnie myśląc o Jamesie, a później po prostu się jej śnił. Często bywało tak, że kiedy ona już spała, Huncwoci jeszcze siedzieli, rozprawiając nad czymś, albo dowcipkując.
Pewnego razu miała sen jakich wiele, po prostu James i tyle. Kolejny raz zachwycała się tym jak bardzo jest przystojny i czuła jego zapach, ale wtedy sen się zmienił, po raz pierwszy we śnie Potter dotknął jej policzka, po prostu dotknął. Nawet nie pamiętała wyrazu jego twarzy, ale przysięgłaby, że było to bardzo realne. Aż serce mocniej jej zabiło, wyobraziła sobie jak się uśmiecha w ten cudowny sposób i… i… zamarła. Nagle zdała sobie sprawę, że ktoś coś do niej mówi.
Poderwała się w jednym momencie zaczerpując głośno powietrza, a kiedy otworzyła oczy zdała sobie sprawę, że ktoś się na nią patrzy. Było ciemno i była w stanie dostrzec jedynie światło gwiazd, tańczące w tym rozbawionym spojrzeniu. Wszyscy spali, wszyscy z wyjątkiem chłopaka siedzącego na jej łóżku, z którym prawie stykała się nosami, kiedy się poderwała.
- Co robisz? – spytała szeptem, starając się opanować bicie swego serca. To było coś niesamowitego, śnić o kimś, otworzyć oczy i odkryć, że ten ktoś znajduje się centymetry od ciebie i dodatkowo nie spuszcza z ciebie oka.
- Wstałem na moment… - wyjaśnił James, mrucząc cicho.
- Ale co robisz na moim łóżku? – Lil żądała wyjaśnień, powoli się opanowując.
- Usłyszałem swoje imię. – tym razem to James miał problemy z koncentracją. Nie spodziewał się, że ją obudzi… Evans istotnie wymamrotała przez sen krótkie „James”, co odrobinę go zaciekawiło. Myślał, że nie śpi, ale kiedy zauważył, że dziewczyna oddycha miarowo i ma zamknięte powieki, usiadł na brzegu jej łóżka i patrzył na nią przez chwilę, aby stwierdzić, że w nocy była równie piękna co za dnia. Delikatnie dotknął jej policzka i zdało mu się, że wstrzymała oddech. Powiedział jeszcze „dobranoc Lily”, miał odejść, ale wtedy ona poderwała się i zatrzymała się milimetry od jego twarzy. Jakże wielkie było to kuszenie losu.
Lil zmieszała się. Czyżby mówiła przez sen? Wyrwało jej się jedynie krótkie „och…”.
- Nie chciałem cię przestraszyć. – mruknął James swoim uwodzicielskim tonem. Najbardziej dobijało go to, że jeszcze się nie odsunęła… Wystarczyło pochylić się do przodu! Jednocześnie wiedział, że Lily stara się cały czas utrzymać ich kontakty na poziomie iście przyjacielskim. Może wyłącznie dla własnego komfortu? Aby wiedzieć, że cokolwiek by ludzie nie gadali i tak nie mają racji w swoich spekulacjach? Ile opanowania od niego wymagała… Westchnął ciężko, ostatni raz napawając się jej widokiem. Naprężył mięśnie, mając zamiar odejść do swojego łóżka, ale wtedy Lily złapała go za ręką, którą podpierał się o materac. Nawet nie wiedziała dlaczego to zrobiła! Po prostu nie chciała jeszcze żeby odchodził, ale co miała mu powiedzieć? Usiądź na ziemi i poczekaj aż zasnę?
A może to resztki snu tak na nią działały? Wiedziała, że James zmierzył ją rozpalonym spojrzeniem i zdawała sobie sprawę, że serce bije jej szybciej nawet od tonu jego głosu, a jak odstania idiotka jeszcze go zatrzymywała.
- Przepraszam… - szepnęła, cofając rękę, kiedy ten spojrzał na nią zaskoczony. Uśmiechnął się nikle na ułamek sekundy, zastanawiając się czy starczy mu teraz sił, aby odejść. To wymagało zebrania energii, która opuściła go z chwilą, kiedy poczuł jej dłoń na swojej dłoni. Wydała mu się teraz nienaturalnie piękna, skąpana w mdłym świetle księżyca, który odbijał się od jej oczu i włosów, oraz miejscami pieścił jej twarz.
- Sadystka… - zamruczał James, ponownie nie spuszczając z niej wzroku. Tym razem to Lily uśmiechnęła się blado, choć wszystko w niej drżało. Przysięgłaby, że powstałe napięcie było wręcz namacalne. Musiała coś zrobić, jakiś drobny gest, aby powrócić na tory przyjacielskie, z których go zawróciła.
- Tylko czasami. – powiedziała, chcąc zażartować, a dłonią sięgnęła jego ciemnych włosów. Nawet nie drgnął, nie mrugnął okiem, tylko czekał, nie spuszczając z niej wzroku. Odejść, czy nie? I tak nie zaśnie… Ale jeśli odejdzie to może jednak uda mu się coś zrobić. Mógłby wziąć zimny prysznic… Teraz taki by mu się przydał. Lily przeczesała palcami jego włosy, zjeżdżając dłonią na jego kark. Robiła to już nie raz, zawsze kiedy razem żartowali, ale James jeszcze nigdy nie zatrzymał jej ręki, na swoim karku. Lil zadrżała.
- James… - wyszeptała, chcąc go napomnieć, ale sama stwierdziła, że nie brzmi to przekonująco.
- Wiem. – powiedział swoim głębokim tonem, nachylając się nad nią lekko, tak, że musiała podeprzeć się wolną ręką. – Powinienem już iść. – dodał. – Tylko nie wiem czy chcę. – zwolnił jej dłoń i pozwolił jej się ześlizgnąć po swoim ramieniu, prosto na klatkę piersiową. To dodatkowo rozproszyło Lil.
- Próbujesz mnie uwieść. – wyszeptała oskarżycielsko, starając się zapanować nad biciem serca. Znów waliło jak oszalałe. Mimo to, nie odsunęła swojej dłoni od jego ciepłej skóry.
- Ja? – Potter pokręcił głową z niedowierzaniem. – Ja jestem jedynie bezbronną ofiarą.
- Nie rób tego… - poprosiła, kiedy nachylił się nad nią jeszcze bardziej. Głos jej drżał i wydał się dziwnie słaby. James zatrzymał się wpół drogi, pieszcząc wzrokiem jej twarz. I co miał teraz zrobić? Westchnął ciężko, niemal jęknął z żalu.
- Dobranoc Lily… - wyszeptał, nachylając się, aby pocałować ją w szyję. Na tyle mu pozwoliła, choć musiała wstrzymać oddech, kiedy się do niej zbliżył. Przeklinała w myślach samą siebie za swój upór.
- Dobranoc James. – odpowiedziała, nie spuszczając z niego wzroku. Chłopak wstał ociągając się, a następnie cicho odszedł. Lil odprowadzała go wzrokiem na tyle, ile mogła dostrzec i nagle coś ją zaalarmowało. Wcale nie kierował się do łóżka, wszedł do toaletki, a zanim zdążyła zadać jakiekolwiek pytanie, usłyszała odgłos odkręcanej wody.
Nie wiedziała co ma myśleć o tym, o sobie… Wiedziała, że nie zaśnie. Kiedy pozbyła się źródła własnego napięcia nagle poczuła niesamowitą pustkę. Powinna się opanować! Opanuj się!
Wtedy James wyszedł z łazienki. Bała się spojrzeć w jego kierunku, za to odezwała się półszeptem:
- Prysznic? O tej porze? – oczyma wyobraźni mogła zobaczyć uśmiech, pojawiający się na jego twarzy.
- Zimny prysznic. – poprawił ją, wciąż używając swojego głębokiego tonu. Lily zrozumiała.
- Pomaga? – zerknęła na Pottera, przygryzając dolną wargę. Czuła się nieco zakłopotana, ale nie była przygotowana na tak powalający widok. James stał przy odsłoniętym oknie, przez co wątłe pasma księżycowego światła padały swobodnie na jego ciało, oświetlając tors i przystojną twarz. Włosy miał mokre, ale zdążył już je rozczochrać, od wilgoci lśniły tak, że można było wydzielić poszczególne ich pasma. Co było gorsze, na ramionach, karku i klatce piersiowej pobłyskiwały pojedyncze kropelki wody, gdzieniegdzie widoczne były całe jej strużki, po których owe kropelki ściekały. Na domiar złego Potter uśmiechnął się, kiedy tylko zauważył jej zmieszanie.
W odpowiedzi na pytanie wzruszył ramionami.
- Chyba. – Lil nie zastanawiała się długo, zwinnie wyskoczyła z łóżka byle tylko choć na chwilę uwolnić się od własnych myśli.
James patrzył za nią zaskoczony, kiedy zniknęła w toaletce, po chwili usłyszał szum wody. Uśmiechnął się duchu, nie spodziewając się takiej reakcji. Sam nie był w stanie ruszyć się z miejsca, choć zimna woda podziałała trzeźwiąco i na pierwszy plan wysunęła potrzebę ocieplenia organizmu (czyt. wskoczenia pod własną kołdrę), to mimo wszystko wystarczył widok długich nóg, wynurzających się z przydługiego sweterka, żeby uziemić go na dobre kilka minut.
Stał w tym samym miejscu aż do momentu jej wyjścia, jakby tylko jej widok mógł dać mu pozwolenie na jakikolwiek ruch. A Lily wyszła powoli, pochylona, ze spuszczoną głową tak, by włosy wisiały jej aż do ziemi- właśnie przecierała je ręcznikiem. Kiedy wreszcie się wyprostowała, kilka pasm przyczepiło jej się do twarzy, a reszta ułożyła się w uroczym nieładzie. Dziewczyna przetarła ręcznikiem twarz, nie zauważając, że Potter wstrzymał oddech na krótką chwilę.
- Niesamowite… - wyszeptał.
- Miałeś rację. Chyba działa. – stwierdziła już nieco bardziej trzeźwo. Potrzebowała najwyraźniej takiego zimnego prysznicu.
- Działa… - powtórzył bezwiednie James, dla którego podobny prysznic należał już do odległej przeszłości. Mierzył teraz wzrokiem jej smukła sylwetkę, próbując skupić się na swojej misji- bezpiecznym i samodzielnym trafieniu do łóżka (do tego właściwego łóżka).
Lily uśmiechnęła się do niego zachęcająco, w ogóle nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji.
- Nie sądziłam, że kiedyś będę potrzebować czegoś takiego. – dodała, przechodząc obok James’a. Wydawało jej się, że resztki niedawnego napięcia jednak się uchowały, choć teraz o wiele łatwiej było jej się opanować. Mimo to chciała jak najszybciej skryć się pod kołdrą i w ten sposób mieć gwarant bezpieczeństwa.
Jak bardzo się zdziwiła, kiedy poczuła jak James chwyta ją za nadgarstek. Zamarła, patrząc na niego z niemym przerażeniem, kiedy stał z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Sam chyba do końca nie wiedział, czy chce coś zrobić, czy może powiedzieć… Zbyt łatwo wszystko wróciło. W tym zgadzali się oboje…
Lily nie miała już siły z nim walczyć, ani nawet dyskutować. Była świadoma, że zachowanie spokoju przed kilkunastoma minutami wcale nie zawdzięczała sobie, ale właśnie jemu… Jakie to wszystko śmieszne, James Potter zachowujący zdrowy rozsądek…
Poczuła jak Potter delikatnie rozluźnia dłoń i jej ręka po chwili była wolna. Lily zaczerpnęła cicho powietrza, mając nadzieję, że nie widać po niej tego co przeżywała.
- Przepraszam… - zamruczał James, z lekkim rozbawieniem. To niemal jak deja-vu, tylko tym razem zamienili się rolami. Ciekawe, czy poprzednim razem Lil miała takie same problemy z koncentracją, albo czy pożerała go wzrokiem… Chłopak odchrząknął cicho, zdając sobie sprawę, że Evans wciąż stoi w miejscu, choć powinna już odejść.
Lily zamrugała kilkakrotnie.
- Już… - szepnęła spłoszona, ale mimo to nie była w stanie zareagować. Patrzyła się jak zaczarowana w orzechowo- brązowe oczy swojego „przyjaciela” i starała się zmusić samą siebie do odejścia. Dlaczego w oczy? Bo gdyby zerknęła na jego przystojną twarz, czy wciąż lśniące kropelkami wody ciało z pewnością byłoby jeszcze gorzej.
- Chyba wezmę jeszcze jeden prysznic… - stwierdził wreszcie James, chwytając się jedynej w miarę oddalającej go myśLI


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pomylunka
PostWysłany: Nie 18:11, 01 Lip 2012 
~*~*~*~


Dołączył: 01 Lip 2012
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska


- To co teraz? – spytała.
- Nie wiem… Ja chcę rozlewu krwi. – zastrzegł z poważną miną. Rzadko kiedy można było oglądać, aż tak wkurzonego Pottera. Lily myślała…
- Trzeba to spotkanie szybko zakończyć. – stwierdziła. James dopiero teraz przyjrzał się jej dokładnie. Była nieco bledsza niż tam, wyraźnie podenerwowana. Nagle zdał sobie sprawę, że Evans jest tak samo poruszona jak on.
- Jak? – spytał, przestawiając się na łagodniejszy ton. Zrobił krok w jej kierunku.
- Mówiłeś coś o rozlewie krwi… - zamyśliła się nad tym.
- Najpierw to się trzeba opanować. – zaproponował, ujmując jej dłoń. Odetchnęła ciężko.
- Ja jestem opanowana.
- Właśnie widzę. – powiedział z sarkastycznym uśmiechem, przyglądając się iskrom w jej oczach. – Byłaś zazdrosna. – przypomniał sobie jej reakcje oraz zachowanie, tam w sali, co osobiście mile łechtało jego próżność. Ciekawe czy byłaby gotowa bić się z Sheryl? Widok musiałby być bardzo ciekawy…
- Nie byłam! I nie gadaj bzdur! – zaprzeczyła tak szybko, że aż musiał się uśmiechnąć.
- Takie duże dziecko, a takie uparte. – stwierdził z lekkim rozbawieniem. Wówczas wpadł mu do głowy pewien pomysł. – Zabawmy się na ich koszt, ale z odrobiną rozrywki, aktorstwa i przyjemności… - powiedział, patrząc łakomie na jej odsłonięte ramię.
- Nie zaczynaj teraz…. – poprosiła, ale Potter z szarmanckim uśmiechem delikatnie pocałował jej skórę. Zauważyła, że to odrobinę łaskocze, ale przyprawia o miłe mrowienie.
- I jak? – spytał, zaglądając głęboko w jej cudowne oczy. Nie odpowiedziała, jedynie obserwowała uważnie każdy jego ruch. Wziął jej rękę i ponownie pocałował w ramię, tym razem dłużej. – Może być?
- Może, ale wciąż nie wiem po co to robisz, kiedy…. AUĆ! – krzyknęła, wyrywając się mu. Przerażona zerknęła na ramię, gdzie pojawiło się poważne zaczerwienienie. Diagnoza prosta, będzie siniak. – Ugryzłeś mnie! – spojrzała na niego z wyrzutem, kiedy uśmiechnął się olśniewająco. Złość niemal zupełnie mu przeszła.
- Zrobiłem malinkę. – poprawił ją, ale to wywołało jeszcze większe oburzenie na twarzy Evans.
- Zgłupiałeś, chcesz siedzieć tam do rana?! Jeśli dasz radę tyle to bardzo proszę, bo ja wychodzę! – chwyciła sweter i skierowała się do drzwi, ale Rogaś chwycił ją za przegub dłoni i wciągnął z powrotem.
- Wyjdę na potwora, ale czy nie uważasz, że rozlew krwi, to dobry sposób za zakończeni randki? – spytał z huncwockim błyskiem w oku.
- Chcesz się bić? – zdziwiła się. Nie wyobrażała sobie bójki z Potterem… W życiu…
- Siniaka już masz. – zauważył trafnie. Lil myślała chwilę… To był idealny i szybki sposób na skończenie tego spotkania, ale czy oby nie zbyt brutalny? Z drugiej strony zawsze marzyła o pobiciu James’a Pottera….
- No dobra… - zgodziła się, choć nie wiedziała jak to ma wyglądać.
- Najpierw siniaki i inne ślady, później miętoszenie włosów i ubrań, na co mam już dobry sposób. – uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie wątpię… - nie czekając długo, Evans wzięła zamach i spoliczkowała Pottera.
- AŁA! – brunet zatoczył się, przykładając dłoń do policzka. – A to za co?!
- Miały być ślady. – Lily zmieszała się.
- Ale nie masakrowanie twarzy!
- Ja nie umiem robić malinek!
- Wystarczyłoby poćwiczyć!
- Może ty lubisz na kimś ćwiczyć takie rzeczy, ja nie, ale teraz masz raz a dobrze… - podeszła do niego i odciągnęła dłoń od twarzy, chcąc obejrzeć zaczerwienienie. Aż się skrzywiła, kiedy zauważyła krwawą rysę na jego policzku.
- Uuuu…
- Co? – James aż się przestraszył. Wygląda tak źle?
- Przez przypadek… cię drapnęłam. – spojrzała na niego przepraszająco. James tylko sceptycznie pokręcił głową. Pięknie! Ślad na kilka dni!
- Przypuśćmy, że to był przypadek… - powiedział. – Myślę, że tyle starczy.
- Ja mogę jeszcze raz. – zaoferowała się Ruda.
- Wystarczy… - zapewnił ją James, wycierając małe kropelki krwi. – Załóż sweter. – polecił ciepłym tonem. Takiej akcji jeszcze nigdy wcześniej nie wymyślił… Lily posłusznie naciągnęła na siebie czysty sweterek.
- Możemy już iść? – spytała, podczas gdy Rogacz wpatrywał się ze spokojem w jej oczy. Nie sądziła, że poczuje ulgę na myśl o tym, że James Potter jednak nie chce chodzić z Sheryl. Mogła nosić siniaki, ale nie chciała siedzieć tam we czwórkę. Co zabawniejsze, Potter nawet z zakrwawionym policzkiem wydawał jej się niezwykle przystojny.
- Za moment. – odparł uśmiechając się powoli. Rozważał opcje zrobienia malinki na szyi, ale jak wytłumaczyłaby to Hitchswitchowi? Podobało mu się siedzenie z nią oraz planowanie tej minimalnej akcji. Jako Huncwotka byłaby świetna, bystra, myśląca, może nieco zbyt ostrożna, ale za to mieliby pewność, że nikt ich nie nakryje. W myślach już odliczał godziny do następnego spotkania, planował miejsce. Najlepiej ciche i ustronne. Może najdzie ją w dormitorium? – Jeszcze została nam odrobina przyjemności, wiesz? – podszedł do niej bliżej ze swoim uroczym uśmiechem, całkowicie oczarowany jej osobą. Najwspanialsza dziewczyna w Hogwarcie… Objął ją mocniej, aby mieć pewność, że mu nie ucieknie.
- Teraz chyba nie masz czasu, żeby…- urwała, gdyż zamknął jej usta zgrabnym pocałunkiem, a następnie przyparł ją do ściany. Lily szybko zrozumiała o co chodzi… James istotnie znał dobry sposób na miętoszenie włosów i ubrań…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pomylunka
PostWysłany: Nie 18:17, 01 Lip 2012 
~*~*~*~


Dołączył: 01 Lip 2012
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska


Usłyszała czyjś oddech, w dalszym ciągu większość odbierała zmysłami, nie zastanawiała się nad tym co robi. Spojrzała w bok i tuż przy sobie dostrzegła rozłożonego chłopaka. Serce zabiło jej mocniej, był tu… spał, ale dalej tu był, miała rację.
Odruchowo pochyliła się, aby lepiej go widzieć, dla odmiany występował teraz w piżamie, leżał rozłożony na brzegu łóżka, zupełnie jak wiele razy wcześniej, kiedy pozwalała mu kłaść się obok. Zdumiona dokładnością, z jaką jej świadomość musiała zarejestrować każdy szczegół podobnej sytuacji, gapiła się na niego, wstrzymując oddech.
James Potter oddychał miarowo, na nosie wciąż miał swoje okulary. Jedna ręka spoczywała wzdłuż jego ciała, zaś drugą musiał trzymać pod jej głową. Może na potrzeby, a może dla oddania rzeczywistości, leżał na kołdrze oczywiście w samych spodniach od piżamy. Zupełnie jak na jej życzenie nie ruszał się, spał twardo zapewne nawet nieświadomy jej obecności. Lily nie myśląc długo pochyliła się jeszcze bardziej, umiejscawiając swój tułów dokładnie nad nim, wzięła głęboki wdech i odkryła, że dalej czuje jego oszałamiający zapach, o ile było to możliwe, był on intensywniejszy, jakby coś kazało jej trzymać się nienaturalnie blisko, aby dalej upajać się tą wonią. Poza tym jego twarz i ciało… to wszystko wydało się jej niesamowicie piękne i kuszące, James we śnie był obdarzony jakąś przyciągającą mocą, miała ochotę choć przez chwilę zachować się jak każda dziewczyna z jego fanklubu i przykleić się do niego, jednak nawet w tej nocnej marze pozostawała świadomość, że tego jej nie wolno… Za to mogła zrobić tak wiele rzeczy! Mogła się w niego wpatrywać i podziwiać każdy detal jego ciała, mogła wsłuchiwać się w jego oddech, jednocześnie wdychając jego zapach. Mogła nawet go dotknąć z nadzieją, że się nie obudzi, a nawet jeśli już… to był tylko sen! Wszystko działo się zgodnie z jej myślą, nieprawdaż? Chciała go znów zobaczyć i zobaczyła, tak blisko siebie…
Odetchnęła spokojnie, unosząc powoli jedną rękę, drugą wciąż musiała się podpierać. Starając się zachować wszelką delikatność, dotknęła opuszkami palców jego czoła, po chwili zanurzając dłoń w jego włosach, aby rozczesać je i przy okazji zmierzwić je pieszczotliwie. Odkryła, że jest w tym coś nadzwyczaj ekscytującego, przyjemne uczcie, które spodobało jej się do tego stopnia, że nie oderwała już ręki, przesuwając nią po jego skroni, policzku, szyi... ramieniu, gdzie z odpowiedniej odległości mogła dostrzec idealnie wyrzeźbione mięśnie. James nigdy nie był nabity, ale nie można też powiedzieć, że nie był umięśniony jak na szukającego. Wystarczało spojrzeć na jego brzuch, co oczywiście uczyniła, aby stwierdzić, że jest idealny… Po prostu nic nie dało się w nim ulepszyć… Musiał pojawić się w jej śnie, żeby przyprawiać ją o istne palpitacje serca, a kiedy z rana wstanie i spojrzy na niego, być może będzie o tym pamiętać. Ciekawe czy przypadkiem nie wyidealizowała go w swojej wizji, czy będzie tak samo przystojny i pociągający…
Przeciągnęła palcem z jego ramienia na klatkę piersiową, gdzie po mostku zjechała aż na brzuch, badając fakturę jego skóry i ciała.
- Próbujesz mnie uwieść? – zamarła, kiedy się odezwał. Głos miał idealnie wyważony, cichy, przytłumiony, a na dodatek użył swojego niskiego tonu, który tak nieszczęśnie na nią działał. W tym śnie po postu wszystko w nim było idealne!
Musiało do niego dotrzeć, że przestała wodzić opuszkami palców po jego skórze, gdyż poczuła jak jego mięśnie spinają się, a po chwili cały świat zawirował… Oczywiście bardziej to wyczuła niż wiedziała, było tak ciemno, że pewności mieć nie mogła, ale Potter szybkim ruchem chwycił ją za nadgarstek, a po chwili już leżała na plecach, rozłożona na łopatki, a on pochylał się nad nią, tak jak zaledwie kilka sekund temu robiła to ona…
Lily nie była w stanie wykrztusić z siebie słowa, zapomniała nawet, że powinna nabrać powietrza w płuca. Zszokowana i zafascynowana zaczęła oddychać o wiele płyciej, nie spuszczając z niego wzroku, a on, jak na jej życzenie, uśmiechnął się do niej z nadzwyczajną pewnością siebie. Zdawał się dokładnie wyprzedzać jej myśli i robić dokładnie to, czego oczekiwała. Dopóki nie przewrócił jej na plecy, nie sądziła, że może ekscytować się tym o wiele bardziej, w zupełności wystarczyłoby jej spokojne przyglądanie mu się, kiedy spał…
James tymczasem nieśpiesznie pochylił się, wodząc nosem po jej policzku przez jakąś sekundę, aby następnie zatrzymać swoje usta jak najbliżej jej ucha. Dalej się uśmiechał, wiedziała to, może powinna nawet zacząć wierzgać dla zachowania realizmu, ale nie mogła się ruszyć, nawet nie chciała… Za bardzo była ciekawa co stanie się dalej, wiedziała, że jeśli miałaby się teraz obudzić, czułaby się strasznie zawiedziona…
- Nie spodziewałem się takiego powitania – zamruczał jej do ucha swoim przyjemnym głosem. Lily odruchowo obróciła głowę, tak, że zetknęli się nosami. Widziała jego błyszczące, roześmiane oczy, te iskierki, które ożywiały je niemal każdego dnia. Zaparło jej dech w piersiach, jakby miała do czynienia z czymś nienaturalnie urokliwym.
Jeśli można było powiedzieć, że Rogacz nie sądził, że Lil będzie tak spokojna po przebudzeniu, tym bardziej można rzec, że nie liczył na podobną sytuację. Chyba naprawdę próbowała go skusić, powtórka tak dobrze pamiętanego przez niego wieczoru… I niby miał w planach coś zupełnie innego, ale wszystko przestało się liczyć, skoro postanowiła oczarować go akurat teraz. Gdyby tylko budziła go za każdym razem właśnie w taki sposób…
Lily natomiast nie wiedziała co się odpowiada we śnie, musiała cokolwiek mówić? Mogła być po prostu opryskliwa, ale nie chciała… Spróbowała wyswobodzić jedną rękę, udało jej się, James nie starał się trzymać jej siłą, zresztą nie mógł, to był jej sen… Chłopak powoli podniósł się nieco wyżej, żeby móc lepiej na nią spojrzeć, kiedy wolną dłoń położyła mu na karku, powoli obejmując go coraz mocniej. Niezapomniane doznanie… gdyby jeszcze nie było między nimi tej (jak się teraz okazało) nieznośnie grubej kołdry, już dawno obejmowałby ją o wiele, wiele ciaśniej.
- Jesteś najbardziej niepoprawnym i bezczelnym ideałem jakiego znam – wyszeptała półprzytomnie, dalej pochłaniając wzrokiem jego twarz, którą teraz rozświetlił huncwocki uśmiech rozbawienia.
- Jeśli to był komplement, to może być – stwierdził cicho James, pochylając się nad nią o kilka centymetrów niżej. Westchnęła rozkosznie, doprowadzając go tym do szału. – Mam tylko nadzieję, że nie znasz więcej ideałów – nie była w stanie mu odpowiedzieć. Jak realistycznie się odzywał, ta rozmowa, te teksty… wszystko jak żywe… Przeciąganie tej słodkiej chwili mogłoby trwać w nieskończoność, nie spodziewała się, że sny mogą być tak zniewalające…
James nagle pochylił się o wiele niżej, nurkując w okolicach jej szyi, Lily poczuła, jak bierze głęboki wdech, tak jak ona uprzednio pozwalając sobie na zadowalanie wszystkich możliwych zmysłów. Serce łomotało jej jak szalone, kiedy zdała sobie sprawę, że przed chwilą Potter zaledwie musnął wargami jej skórę.
- Robisz to specjalnie, żeby jutro móc spokojnie czynić mi wyrzuty – wyszeptał w jej policzek z oskarżycielską nutką w głosie.
- A jaką masz pewność, że jutro znów tu będziesz? – zapytała, przypominając sobie, że może nigdy więcej nie wrócić do podobnego snu. Poczuła za to, jak James uśmiechnął się lekko.
- Będę tu dziś… - przeciągnął wargami wzdłuż jej policzka, zamarła. – I jutro… - zbliżył się bardziej do jej ust. – I pojutrze… - pocałował ją w kącik warg. – I zawsze kiedy zechcesz… - pocałował ją przelotnie, wywołując w niej nową falę ekscytacji. Jak mogła myśleć, że samo dotykanie jego skóry może być przyjemne? James zmyślnie zostawiał jej wybór, jakby oczekując, że w którymś momencie się wycofa, ale… jak miała to zrobić? To najpiękniejszy sen w jej życiu! Tyle emocji nie wzbudzał w niej nawet rodzinny dom… Nie chciała jednak brać całej inicjatywy na siebie, to był James Potter, nawet w jej śnie musiał być zdecydowany i wiedzieć czego chce…
- James… - zamuczała wyswobadzając drugą rękę. Rogacz całą siła woli, musiał się powstrzymywać, żeby właśnie w tym momencie nie rzucić się na nią bez opamiętania, ale kiedy przestał błądzić wzrokiem po jej twarzy i napotkał jej spojrzenie, zapomniał nawet o tym, że wyraźnie czegoś od niego chciała… Bo jak ona patrzyła! Jak uwodzicielsko wyglądała, jak zafascynowana tym wszystkim wydawała się być… Potter ostrożnie przebył te ostatnie centymetry, które sam ostatnio wyznaczył i pocałował ją ponownie, badając jak na to zareaguje. Nie sprzeciwiła się, westchnął głośno, poddając się całkowicie.
- A tak bardzo chciałem porozmawiać… - jęknął, gotowy przycisnąć się do niej tym razem na dłużej, ale jej wolna ręka, znalazła się między nimi, odpychając go naiwnie.
- Porozmawiać? – zapytała Lily bardziej przytomnie. Nie chciałaby rozmawiać w swoim śnie… Skąd on to wytrzasnął?
- Dopóki Remus śpi mamy idealne predyspozycje do… rozmowy – James uśmiechnął się uwodzicielsko, ujmując delikatnie jej rękę. Po chwili znów rozłożył ją na łopatki, jak uprzednio nie natrafiając na większy sprzeciw.
Remus? Lupin?! Tego już było za wiele. Z pewnością nie chciałaby dodatkowego Huncwota w swoim śnie… I nagle dotarło do niej coś bardzo ważnego, przecież byli w dormitorium Huncwotów, przecież dziś, Lil miała spać z Hitchswitchem… I pamiętała dokładnie jak przed snem widziała samą siebie, kiedy…
Krzyknęła krótko, zdając sobie sprawę z własnej pomyłki. Od którego momentu to nie był sen?!
- Możemy też robić inne rzeczy jeśli ci to nie pasuje… Ostatecznie nie będę się spierać, porozmawiamy kiedy indziej… - Rogacz uśmiechnął się z rozbawieniem, obserwując jak na jej twarzy maluje się wyraz przerażenia i zgorszenia.
- James, ja myślałam, że to sen! – jęknęła na tyle cicho, na ile pozwalała jej panika w głosie. Potter pochylił się i pocałował ją w szyję, zdając sobie sprawę z faktu, że dziewczyna zadrżała.
- Chcesz mi powiedzieć, że gdyby to był sen, chciałabyś mnie pocałować? – zapytał, unosząc prowokacyjnie jedną brew. Mimo to puścił jej ręce. Powinien się tego spodziewać, to było aż nazbyt piękne, nie żeby żałował, ale teraz mógł przynajmniej spokojnie porozmawiać… Dylemat rozwiązał się sam. – Zadowolę się tym, że


******************************


. Zresztą od minuty nie robiła nic innego tylko gapiła się na niego, jakby została do tego w jakiś sposób zobowiązana. Ciężko było odwrócić wzrok, kiedy on sam wpatrywał się w nią tak intensywnie… - To jak? – zapytał swoim uwodzicielskim tonem. Lily z niezadowoleniem odkryła, że niestety bardzo jej się to spodobało… Westchnęła głośno.
- Idę na łóżko obok – zadecydowała, odgarniając z siebie kołdrę.
- Co? – Rogacz usiadł, kiedy próbowała na siłę się podnieść. Kompletnie go zaskoczyła.
- Powinnam dziś spać z Tyronem – przypomniała mu Evans.
- Ale zostałaś siłą uprowadzona – zaważył trzeźwo James.
- Tak, ale jako jeniec mogę zrobić chociaż tyle. Nie muszę spać z tobą w jednym łóżku całkowicie odbierając mu wygraną, prawda? – Ruda zmarszczyła nieco brwi, zdejmując nogi z łóżka. – W sensie, to niezgodne z moim sumieniem, a nie jestem przetrzymywana na danym łóżku, ale… - urwała cichym krzykiem, kiedy ktoś pociągnął ją z powrotem na łóżko, a po chwili została przygnieciona ciężarem obcego ciała. Potter rozłożył ją na łopatki z rozbrajającym uśmiechem.
- Teraz jesteś przetrzymywana siłą dokładnie na tym łóżku – oświadczył.
- To nie jest zabawne – Lily skrzywiła się, patrząc na niego karcąco.
- No dobra – Rogacz powoli zabrał ręce z jej nadgarstków. – Nie jestem w stanie trzymać cię siłą, z pewnością rozbroiłabyś mnie w mgnieniu oka – powiedział, unosząc prowokacyjnie jedną brew.
- Nie o to mi chodziło… - mruknęła Lil.
- Ale może zgodzisz się zostać tu dobrowolnie? – zaproponował James, niezrażony jej brakiem entuzjazmu. W odpowiedzi Lily prychnęła tylko, jakby nawet nie dopuszczała tego do myśli. – Nie? A co jeśli powiem, że jest mi bardzo źle? – podziałało, spojrzała na niego, marszcząc złowieszczo brwi. Może odrobinę się zdenerwowała, a może uznała, że jawnie z niej kpi? – No wiesz, powiedziałaś mi dziś bardzo dużo… To ważne informacje, straszne informację i dla dobra sprawy uznajmy, że boję się zasnąć – zakończył z huncwockim uśmiechem. Lily miała przeogromną ochotę udusić go za te rozbawienie… Ale przecież to właśnie dzięki niemu wszystko wydawało się być takie…błahe… Poniekąd powinna być wdzięczna, chyba…
- Dla dobra sprawy – powtórzyła, ponownie chowając się pod kołdrą. Potter obdarzył ją olśniewającym uśmiechem. – Po prostu nie umiem się z tobą o to kłócić – westchnęła, kiedy ułożył się do sny obok niej. Oczywiście nie okrył się kołdrą, nie zważając na to, że może w nocy zmarznąć… Lily nie wiedziała, czy bardziej ją to irytuje, czy może po prostu martwi. Bez słowa narzuciła na niego połowę swojej kołdry, udając, że nie zauważa jego zaskoczonej miny.
- Dzięki… - wyszeptał swoim przyjemnie niskim tonem. Ruda przewróciła jedynie oczami, nie mając zamiaru wdawać się w niepotrzebne rozmowy. Pozwoliła mu się przysunąć, nie chciała, żeby spał na samiutkim brzegu łóżka, po czym korzystając z okazji, wtuliła się w jego niesamowicie ciepłe ciało. W takich chwilach brak koszuli był jedynie plusem. Jakby się zastanowić, chyba mieli już swoją ulubioną pozycję do wspólnego spania… Potter objął ja ramieniem, przytulając do siebie.
- Dobranoc… - wyszeptała, zamykając oczy.
- Branoc…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)

Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Strona 2 z 2
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Forum www.evans.fora.pl Strona Główna  ~  Cytaty

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu


 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach